Archiwum lipiec 2007


lip 31 2007 wtorkowe bla bla bla
Komentarze: 4

Na festyn jednak dałam się wyciągnąć. Karuzeli nie było, skończyło się na jednym balonie, popcornie i gofrze. Może być...

Zimno jak na Grenlandii, choć właściwie nie narzekam jakoś straszliwie, bo upałów jak nie znosiłam, tak nie znoszę i polubić nie zamierzam.

Odkopałam, a raczej natknęłam się przez przypadek na stary blog sheryll. Bez pytania wstawiono go do serwisu, mimo że na starych blogach był nieaktywny, że tak powiem, tzn. nie było szablonu ani nic. Oczywiście hasła zapomniałam, ale kogo to obchodzi. Zlikwidować nie nada... Mail do administratora bez odpowiedzi póki co. Poczytałam sobie trochę i aż się łezka w oku zakręciła jak to kiedyś było... Żyły blogi innym życiem, ja byłam inna, świat był inny. Niby niewiele czasu, a tak wiele zmian. Co będzie za kilka lat? Czy też z łezką w oku będę to czytać i wspominać jak to było fajnie i beztrosko? Oj chyba już nie, bo o beztrosce nie ma co nawet myśleć. Ostatnio żyję tak przyziemnie, że aż strach się przyznać przed samą sobą. Problemy dnia codziennego przytłaczają okrutnie i zrównują prawie z powierzchnią globu. Nie mam już czasem sił na tę walkę z wiatrakami i powtarzające się zagwozdki codzienności. Tęsknię za luzem i beztroską. Wszystko ostatnio kręci się wokół wszechpanującego pieniądza i to mnie dobija, bo kasa to ostatnia rzecz o jakiej lubię myśleć. Najlepiej jak po prostu jest i starcza na normalne życie. Ja nie mam jakichś mega wymagań,nie chcę jeździć trzy razy do roku na Seszele czy inne Karaiby. Pragnę po prostu stabilizacji. Za dużo wymagam...

lip 29 2007 foch się oddala
Komentarze: 1

Gosik, święta racja! Jak przestałam nadskakiwać foch zaczął się oddalać. Jeszcze nie jest idealnie, ale już pewna poprawa. Ja generalnie wiem o co mu chodzi, ale takim zachowaniem na pewno nie zmieni sytuacji. Wręcz przeciwnie.

Zapachy rozchodzą się błogie dla nosa... jestem u mamy na niedzielnym obiadku. Gołąbki, zupa węgierska poloc (nie wiem jak to się pisze poprawnie)... mniammm...

Pogoda gówniana, wiadomo bo dziś u nas jakiś tam festyn, lato z radiem czy inne bzdety. Nie idę, bo dziecko jest mocno zdezorientowane, chce wszystko: mamo! karuzela! mamo! balony! mamo! lody! Te festyny to przekleństwo dla rodziców. Ostrzegam przed korzystaniem w towarzystwie małolatów.

A jutro dowiem się prawdopodobnie jak stoi sprawa firmy, czy popracuję jeszcze trochę czy nie. No i wypłaty jutro trzeba zrobić, a nie wiem jeszcze co i jak, co komu odjąć, co komu dodać. NIe lubię takiej pracy na ostatnią chwilę. Będę siedzieć jutro tyle godzin, a potem i tak okaże się, że coś komuś za mało zapłaciłam (jakoś nigdy nie płacę za dużo, dziwne, nie?)

xyz_back : : foch  
lip 28 2007 takie tam sobotnie dyrdymałki
Komentarze: 7

Małż obrażony na cały świat. Chodził już taki nadąsany od kilku dni, ale dziś chyba apogeum. Aż się nie chce wracać do domu. No to siedzę u mamy, brzdąc śpi, a ja oddaję się ulubionemu zajęciu. Noszczewska przeczytana. Rewelka! Rzeczywiście gdzieś pomiędzy Chmielewską a Grocholą, ale o niebo lepsza od ostatniej Chmielewskiej. Dla Serducha pewnie by się spodobała... No nic ambitnego, wiem, wiem, ale szczerze mówiąc, to po lekturach kodeksów, przepisów i innych takich, na nic super ambitnego nie mam ochoty, więc nie marudzić mi tu.

Proszę mi powiedzieć co zrobić z małżem, żeby dał nam żyć. Już mam dość nadskakiwania mu i obchodzenia się jak z jajkiem. Rozmowy nie pomagają. Jak grochem o ścianę. Mam wrażenie, że to wszystko nieuchronnie zmierza w jednym kierunku...

lip 27 2007 Może nie będzie aż tak źle
Komentarze: 3

Dobra dobra, już tak nie zasypujcie mnie ofertami pracy, bo może rzeczywiście nie będzie to potrzebne narazie. Chyba jednak coś się ruszy, bo prezes w znacznie lepszym dziś humorze był. Bądź co bądź to już nie pierwsza "upadłość" w tej firmie podobno, więc nie ma co się na zapas martwić. Dla mnie zawsze problemem jest jednak czas pracy, bo trudno jest znaleźć coś na tyle elastycznego, żeby móc pogodzić opiekę nad maluchem i pracę. Narazie, jeszcze przez rok, nie mogę sobie pozwolić na 8-godzinny dzień pracy. Ja tam wcale nie narzekam, bo narazie jakoś to się toczy swoim tempem. A za rok bąbel pójdzie do przedszkola i będzie luzik (jak zechce pójść, ale to raczej stadne zwierzę i powinno się zaaklimatyzować). Jak znam życie to ja bardziej to przedszkole przeżyję niż ona... może jakieś traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa mam?

Kolejne weselisko na horyzoncie. Fajnie, fajnie... w ostatnią sobotę sierpnia będzie. A na ślubnym kobiercu stanie mój szef hyhy... Ale to nie ten szef-prezes co wyżej, tylko zupełnie inny i w ogóle z innej bajki. Grunt, że się poza pracą przyjaźnimy i weselisko zaliczymy, o!

Dziś małża urodziny, ale nie świętujemy jakoś szczególnie. Za rok odbijemy, jak obojgu nam trzydziecha stuknie. Małż zapewne oczekiwał czegoś specjalnego, ja też... miesiąc temu oczekiwałam i się nie doczekałam.

 

A jeszcze nie napisałam, że sezon słoikowy w pełni. Już mi brakuje słoików i miejsca. Tak mnie wzięło w tym roku. No ale zimą fajne jest nosić te pełne słoiki z piwnicy do domu i pałaszować, nie?

lip 27 2007 ogłoszenie drobne
Komentarze: 3

Nie ma to jak marazm w pracy. Przydaje się jednak czasem chwila wytchnienia, nie? No ale to już niedługo, bo szykują się jakieś zawirowania, które być może zmierzają do ogłoszenia upadłości firmy. Fajnie... zostanę bez pracy...

Młoda, ambitna, szuka dobrze płatnego zajęcia (to o czym myślicie odrzucam).