Komentarze: 3
Dobra dobra, już tak nie zasypujcie mnie ofertami pracy, bo może rzeczywiście nie będzie to potrzebne narazie. Chyba jednak coś się ruszy, bo prezes w znacznie lepszym dziś humorze był. Bądź co bądź to już nie pierwsza "upadłość" w tej firmie podobno, więc nie ma co się na zapas martwić. Dla mnie zawsze problemem jest jednak czas pracy, bo trudno jest znaleźć coś na tyle elastycznego, żeby móc pogodzić opiekę nad maluchem i pracę. Narazie, jeszcze przez rok, nie mogę sobie pozwolić na 8-godzinny dzień pracy. Ja tam wcale nie narzekam, bo narazie jakoś to się toczy swoim tempem. A za rok bąbel pójdzie do przedszkola i będzie luzik (jak zechce pójść, ale to raczej stadne zwierzę i powinno się zaaklimatyzować). Jak znam życie to ja bardziej to przedszkole przeżyję niż ona... może jakieś traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa mam?
Kolejne weselisko na horyzoncie. Fajnie, fajnie... w ostatnią sobotę sierpnia będzie. A na ślubnym kobiercu stanie mój szef hyhy... Ale to nie ten szef-prezes co wyżej, tylko zupełnie inny i w ogóle z innej bajki. Grunt, że się poza pracą przyjaźnimy i weselisko zaliczymy, o!
Dziś małża urodziny, ale nie świętujemy jakoś szczególnie. Za rok odbijemy, jak obojgu nam trzydziecha stuknie. Małż zapewne oczekiwał czegoś specjalnego, ja też... miesiąc temu oczekiwałam i się nie doczekałam.
A jeszcze nie napisałam, że sezon słoikowy w pełni. Już mi brakuje słoików i miejsca. Tak mnie wzięło w tym roku. No ale zimą fajne jest nosić te pełne słoiki z piwnicy do domu i pałaszować, nie?