Archiwum listopad 2007


lis 23 2007 bzdurny piątek
Komentarze: 8

Serducho pewnie siedzi i nosa z nowej książki nie wysadza... a ja jeszcze kurdę nie mam, o! I dla relaksu czytam o sprawozdawczości w rachunkowości budżetowej. Wolałabym jednak "Rzeź bezkręgowców"...

Dzisiejszy dzień uświadomił mi, że NIE WARTO być uczciwym i lojalnym. Miękkie serce, twarda dupa czy jakoś tak, nie? Chociaż właściwie dzięki tej całej dzisiejszej sytuacji łatwiej mi będzie zakończyć tę moją dorywczą pracę. Koniec miesiąca to termin ostateczny. Te dzisiejsze słowa prezesa ugodziły we mnie do żywego. Najgorzej dobija taki totalny brak profesjonalizmu w zarządzaniu ludźmi. Takie pyskówki i opierdalanie bez żadnych pytań i próśb o wyjaśnienie to chamstwo i prostactwo. A brak umiejętności dyskusji, czyli między innymi słuchania drugiej osoby nie powinien cechować prezesów... I tyle na ten bzdurny temat. Nie chcę do tego wracać. Chcę, żeby ten miesiąc już się skończył i powiem upragnione "adieu".

Zaglądacie tu jeszcze kochani? Piszę sobie a muzom, czy ktoś to w ogóle podgląda czasem?

lis 11 2007 nudno. Nie czytać!
Komentarze: 2

Udało mi się uniknąć zapisania na uczestnictwo w święcie typu: złożenie wieńca pod pomnikiem. Uff... Dyrektor zajęty innymi sprawami najzwyczajniej w świecie zapomniał. Tydzień minął leniwie i kolejny zapowiada się całkiem podobnie. Chociaż jutro planuję wrócić dopiero w porze Faktów, bo muszę te wszystkie swoje etaty obskoczyć... Te, z któych mi tak ciężko się wycofać. Na nic rozmowy na spokojnie, więc chyba muszę postawić sprawę na ostrzu noża. A ja tak nie umiem i tyle!

 

Jutro przychodzi kolejna stażystka. Nie wiem już co z nimi robić i po jakiego groma ktoś decyduje o tym, że oni wszyscy do nas przychodzą. Jakaś totalna paranoja.

 

Małż wciąż nerwowy w związku z nową pracą. Udziela się wszystkim i ciężko mi się do tego przyzwyczaić ponownie (bo przecież już kiedyś tak bywało).

 

Mam wrażenie, że blogi.pl umierają śmiercią naturalną. Ludzie nie piszą, a jak piszą to tylko garstka tych najwierniejszych (o tych nastolatkowych nie wspominam, oczywiste). A kiedyś to było naprawdę przytulne miejsce w sieci...

xyz_back : : nuda  
lis 06 2007 Buty i stażyści
Komentarze: 6

Widzisz Kinga, ja już mam swoją teorię. Firmy produkujące buty zimowe dążą do bankructwa, to jakieś totalne przekręty, powinno się nimi zająć CBA. Jak do tego doszłam: mi też nie dopinają się na łydce! Moim znajomym też, no to dla kogo oni robią te buty?!

 

To odnośnie zakupów butowych, które przecież mam już za sobą, bo właśnie u Ciebie Kinga nabyłam takie o jakie mi chodziło, a ściślej mówiąc w CCC w jednym z dwóch hiper super marketów. W tym starszym. Właściwie to żeby nie małż to bym nawet na nie nie spojrzała, ale na nodze wyglądają całkiem niegłupio. Boże... notka o butach! Nie!

 

W pracy mam fajnie. Na każdego pracownika przypada jedna stażystka. No to piję hektolitry kawy i herbaty i zamiast pracować jak człowiek to latam do wc co kilka minut, bo żaden pęcherz tego nie wytrzyma. Stażystki większość dnia spędzają w kuchni. Czego one się tam nauczą - nie wiem. No ale tak to właśnie jest, że żadnej odpowiedzialnej pracy stażyście nie dasz, bo jak się już przekonałam, trzeba i tak potem poprawiać, sprawdzać i więcej się przy tym narobię niż bym zrobiła sama. Beznadziejna instytucja ten staż. Dobra, jestem okrutna, ale prawda jest taka, że im zależy na pracy mniej więcej tak samo jak mi (na ich pracy), bo pieniądze, które dostają są jakieś śmieszne. Przychodzą na 3 miesiące, więc nie ma sensu co 3 miesiące uczyć nowych ludzi jakiejś roboty. No to parzą kawę... choć i tego niektórzy nie potrafią. No ale jak rozmawiam dziś z dziewczyną i pytam czy się nudzi, ona mówi, że tak, ale jak była poprzednio na stażu, to miała dużo pracy. Bywało, że miała przepisać na komputerze CAŁĄ stronę pisma... hmm...

 

Dobra, dość idę wyprać malucha, potem ja poleżę w wannie, a potem obejrzę "Azyl". Dziękuję.

xyz_back : : buty  
lis 03 2007 bez sensu
Komentarze: 6

No za taką aurę to ja podziękuję może. Dziękuję, nie zamawiałam! Poproszę złotą polską jesień i już! Leje, siąpi, zacina, wieje....mży...beznadzieja totalna.

Wieczory takie długie, że już w okolicach 18.00 zaczynam myśleć, że już czas do łóżka. Dziecię patrzy spod byka, mąż chodzi przy ścianach... jakaś bojowa się zrobiłam. Małż kupił dziś sobie buty. Ten to ma fajne zakupy. Wchodzi, mierzy 2-3 pary, wybiera jedną z nich, płaci, wychodzi. Kupione. Nie to co ja... chociaż żebyśmy oboje tak kupowali to by była masakra.

No widzicie nawet notka taka o dupie maryni... bez sensu, jak ta pogoda...