Najnowsze wpisy, strona 2


wrz 18 2007 siedzę i myślę
Komentarze: 3

Przeczytałam u Martyni o tej największej zbrodni i myślę intensywnie... niby ta miłość już i tak ma się ku końcowi, ale nie wiem czy pogłębić ten stan i powiedzieć to, czego się wczoraj dowiedziałam? To nie będzie jakaś super ekstra rewelacja, ale może stanowić przysłowiową ostatnią kroplę przepełniającą beczkę. Myślę i nie wiem czy zostawić jak jest, bo to ich sprawa, ich związek, ich kłopoty, ale z drugiej strony to jedna z najbliższych mi ostatnio osób i myślę, że żeby było odwrotnie to ja chciałabym, żeby mi powiedziała. Ale czy ona chce? Pomyślę jeszcze kilka dni... no bo naprawdę nie wiem.

A zawodowo jest tak namieszane i zakręcone, że nie mam czasu na zamartwianie się, że nie dam rady. Narazie wszystko miele się intensywnie i mam nadzieję, że wymiele się Z prawdziwna moją korzyść. Jak się okazało decyzję podjęłam słuszną, bo obecna praca już wkróce sama by mi podziękowała. Ha! Byłam pierwsza kochani, przewidująca, sprytna i w ogóle. Nie żeby mnie mieli dość (choć wiem, że i tak czasem bywa), ale po prostu nie dają sobie rady w tej rzeczywistości i umrze to wszystko śmiercią dość naturalną... albo tak miało być. Tego nie wie nikt.

Moje dziecko szczęśliwe jak świnka w deszcz siedziało dziś na ... traktorze! Z prawdziwą miłością oglądała kury i krowy. Pełnia szczęścia!

wrz 14 2007 wyjaśnienie ciszy dla Rebelki
Komentarze: 1

No widzisz Rebelka cicho, bo jakoś mnie tak otumaniło totalnie. Najpierw deprecha w rozmiarze XXXXL, a jak już zaczynam się pomalutku wdrapywać na powierzchnię z tego Rowu Mariańskiego, to szykują mi się rewolucje w życiu zawodowym. I mi i małżowi się szykują. Złożyłam dziś wypowiedzenie, siedzę i myślę, że jak nie wypali to zaapeluję u blogowiczów o zrzutę na chleb... Małż oczywiście szczęśliwy jak świnka w deszcz. On uwielbia zmiany zawodowe, lubi jak coś się dzieje, jak ma kupę nowych rzeczy na głowie. Ja nie lubię. Ja lubię to, co już oswojone i moje.

Weronika od wczoraj znów chora. Wytrzymała tydzień. No pięknie kurwa mać! Czy ja się do wiosny wykaraskam z apteki rozłożonej na blaciew kuchni, z zasmarkanych chusteczek powtykanych wszędzie, z wrzeszczenia w nocy, bo katar zatyka nos, z mierzenia co chwilę temperatury, bo jak rośnie powyżej 38 st. to u mojego dziecka nie ma na co czekać tylko jak najszybciej Pyralgin w czopku i modlić się żeby pomogło... No ja się pytam, czy ja się wykaraskam?  Do dupy taka jesień. W domu zimno, że ząb na ząb nie trafia. W spółdzielni powiedzieli, że nie zaczną wcześniej grzać, bo nikt nie dzwoni. Jakby dzwonili toby grzali, a tak... nie czują, że zmino cholera! Może wszyscy mieszkają w domach i sobie palą w piecach. Ja niestety jestem motłoch, mieszkam w bloku i marznę. Taki los!

wrz 05 2007 cierpliwości brak
Komentarze: 2

Mam czasem tak, że wskaźnik poziom cierpliwości sięga najniższego z możliwych punktów. Dziś tak mam w stosunku do mojego dziecka. Ja wiem, że pogoda ohydna, że dziecko od dwóch tygodni siedzi właściwie cały czas w domu, bo chore. Ja wiem, że się nudzi. Wszystko wiem, ale nie jestem na Boga ze stali! Nie umiem czasem z nią postępować, nie umiem zachować stoickiego spokoju jak marudzi i sama nie wie czego chce. A właściwie wie aż za dobrze i chce to wyegzkwować na otoczeniu. Okropna ze mnie matka. Moja mama nie traci do niej nigdy cierpliwości. Dogadują się jak nikt nigdy się nie dogadywał. Rozpuszcza ją mama oczywiście, ale obu to odpowiada. Ja nie potrafię...

 

Małż chory nadal. Dziś w końc pani doktor w przychodni wzięła wymaz z gradła, a nie będzie leczyć na oślep kilkoma antybiotykami aż może się uda trafić. Oczywiście małż musiał się upomnieć o takie cudo, bo już pisała receptę na najnowszy specyfik.

wrz 02 2007 walczę
Komentarze: 0
Nadal walczę z wirusami. Do córki dołączył małż. Córa zachrypnięta i zasmarkana, małż ledwo zipie... ja się narazie trzymam, bo ja zwykłam padać na pysk dopiero jak już wszystkich wyleczę i wykuruję. Taka jakaś reakcja organizmu na okoliczności. Jak jest źle z najbliższymi, to ja nie mam prawa chorować. No chyba że choroba duszy, ale to już zupełnia inna historia...
sie 30 2007 jakby to kogoś obchodziło
Komentarze: 2
Jakby to kogoś obchodziło, to żyję. Leżałam z maluchem w szpitalu. Gorączka aż do utraty przytomności, gardło jak ognisko, tydzień w obskurnym szpitalu z dziećmi pełnymi wirusów i innych świństw. Wyszła wczoraj przeziębiona... katar leci jak z kranu, ledwo łazi. Ech... Sposoby leczenia dzieci pozostawiają wiele do życzenia. Umieram ze zmęczenia, bo tydzień na łóżk szpitalnym na spółkę z 3-latką, to koszmar. Dziękuję za uwagę.